Uczniów mamy na medal
Początek lata przyniósł wiele rozczarowań kibicom piłki nożnej, ale zdecydowanie bardziej elitarne grono wielbicieli olimpiad naukowych nie ma powodu do narzekań. Jakby na przekór niewesołej sytuacji w szkołach, młodzież licealna reprezentująca Polskę dostarczyła nam w lipcu wielu dobrych emocji.
Komplety medali przywieźli uczestnicy dwóch bardzo trudnych światowych olimpiad – matematycznej i biologicznej. W obu dyscyplinach mamy najlepsze wyniki medalowe od wielu lat. Dziesięciu olimpijczyków to rzecz jasna wychowankowie rozsianych po Polsce gimnazjów, które z wyroku reformy przestają istnieć. Na marginesie reporterskich doniesień o triumfach uczniów, warto też poświęcić parę ciepłych słów ich odchodzącym w niebyt szkołom.
Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego
O występie drużyny matematyków w rumuńskim Kluż (Cluj-Napoka) podczas 59 Międzynarodowej Olimpiady Matematycznej (IMO 2018) już donosiliśmy. Ich sukces smakował szczególnie, bo dobre wiadomości spływały dzień po dniu. Pisząc o rumuńskich wydarzeniach w drugim dniu trwania konkursowych zmagań olimpijczyków, miałam już świadomość, że 13 lipca może być dniem triumfu polskiej ekipy. I tak się stało – podczas dekoracji na szyjach polskich uczniów zawisło aż sześć medali – jeden złoty i pięć srebrnych. To ogromny sukces dla każdego z chłopaków, a także sukces zespołu. Polska drużyna zajęła wysokie 9 miejsce, wyprzedając 98 innych drużyn, a ustępując tylko prawdziwym potęgom: USA, Rosji, Chinom, Ukrainie, Tajlandii, Tajwanowi, Korei Południowej oraz Singapurowi. Wyższą pozycję w światowym rankingu mieliśmy ostatnio 37 lat temu, gdy liczba krajów uczestniczących w IMO była kilka razy mniejsza (27). Wielki sukces stanowi też tegoroczne trzecie miejsce wśród krajów europejskich. Lepszą lokatę odnotowują kroniki w roku 1961, gdy wszystkich startujących państw było zaledwie sześć…
Wysoka pozycja polskiej matematyki znalazła w tym roku na IMO jeszcze jedno ważne potwierdzenie. Otóż olimpijskie zadania, z którymi mierzą się zawodnicy, spływają z całego świata i przed ułożeniem ich w zestawy organizatorzy długo wybierają je z wielkiej puli. Najstaranniejszej selekcji podlegają dwa najtrudniejsze zadania pełniące role sit różnicujących medalistów. Są to zadania numer 3 i 6 (ostatnie w zestawie na każdy z dwóch dni trwania olimpijskiego konkursu). Otóż w tym roku zadanie numer 6 z geometrii, było zadaniem przygotowanym przez polskiego autora. To wielki zaszczyt dla Tomasza Cieśli, młodego pracownika naukowego Uniwersytetu Warszawskiego, świetnego geometry, który od kilku lat konstruuje zadania na krajowe olimpiady.
O drużynowym triumfie biało-czerwonych w Kluż zadecydowała świetna „dyspozycja” wszystkich zawodników. Wszyscy zapracowali na drużynowy sukces, wszyscy poradzili sobie z zadaniami. Oczywiście istotną rolę w wywindowaniu wyniku odegrało bardzo wysokie 12 miejsce (na 594 sklasyfikowanych uczestników) rzeszowianina Janka Fornala, który rozwiązał bezbłędnie 5 zadań. Nie bez znaczenia była też pozycja w górnej strefie srebra drugiego rzeszowianina Radomira Barana i Daniela Murawskiego z Warszawy – obu do złota zabrakło zaledwie dwóch punktów.
Młodzi w natarciu
Nasza drużyna budziła w Rumunii podziw nie tylko wyrównanym poziomem umiejętności, ale i niską średnią wieku zawodników. 15-letni Radek Żak ukończył w czerwcu gimnazjum, 16-letni Tomasz Ślusarczyk, z rocznika 2002, to absolwent I klasy V LO w Krakowie. Jan Fornal jest aktualnie po drugiej klasie LO, ale brązowy medal IMO zdobył już w ubiegłym roku – jako licealny I-klasista. Mariusz Trela wywalczył w tym roku trzeci medal IMO w swojej karierze. W tym roku skończył naukę w szkole średniej, ale pierwszy krążek dla Polski zdobył na IMO w roku 2014, jako uczeń gimnazjum. Fornal, Ślusarczyk i Żak są tak młodzi, że na IMO mogą jeszcze powrócić. Radek Żak ma przed sobą w trzy lata na walkę o olimpijskie złoto. Życzymy mu z całego serca trzech złotych krążków…
Przy okazji jeszcze dobra wiadomość. Tegoroczni medaliści, mimo że potwierdzili swoje najwyższe kwalifikacje, na następne olimpiady nie pojadą wcale „z automatu”. W ich rocznikach jest sporo dobrze rokujących matematyków, którzy za rok i za dwa lata będą walczyć o powołanie do reprezentacji. Taka dość zażarta walka miała miejsce w tym roku. Pikanterii dodaje jej fakt, że dopiero w wyniku majowej dogrywki w skład reprezentacji weszli Fornal i Baran, sklasyfikowani teraz na IMO najwyżej. To świadczy o poziomie polskiej czołówki, która składa się z pokaźnej grupy uczniów. Z tych którzy odpadli można było zbudować drugą niemal równie silną reprezentację. A i trzeci skład nie przyniósłby Polsce wstydu. To są uczniowie, którzy na pocieszenie wystąpią w dwóch europejskich olimpiadach – na przełomie sierpnia i września w Bielsku-Białej i w listopadzie w Petersburgu. Ta klęska urodzaju dotyka również informatyki i stanowi dowód na to, że kondycja nauk ścisłych w Polsce jest wciąż jeszcze bardzo dobra.
Sukces sumą wielu czynników
Jest wiele przyczyn dobrej passy szkolnej matematyki – pisałam o tym obszerniej we wcześniejszych artykułach. Gimnazja wyławiające po VI klasie zainteresowanych intensywniejszą nauką nastolatków i stwarzające im dobre warunki do pogłębiania naukowych pasji, mają swój udział w tym stanie rzeczy. Do przodujących gimnazjów, które co roku osiągają bardzo wysokie wyniki, uczęszczali wszyscy tegoroczni medaliści z Kluż. Uczyli się w dobranych klasach, mieli do dyspozycji prężnie działające koła przedmiotowe, pracowali z nimi nietuzinkowi nauczyciele. Wymienię te szkoły dla porządku: Gimnazjum Sióstr Prezentek (Radomił Baran) i Gimnazjum nr 9 z Oddziałami Dwujęzycznymi Królowej Jadwigi (Jan Fornal). To dwie najlepsze szkoły gimnazjalne w Rzeszowie. Gimnazjum nr 54 przy LO Witkiewicza w Warszawie (Daniel Murawski) – szkoła dająca możliwość pracy z nauczycielami licealnymi. Publiczne Gimnazjum nr 52 Ojców Pijarów (Mariusz Trela) i Katolickie Gimnazjum im. Świętej Rodziny (Radek Żak) – dwie z pierwszych trzech szkół według krakowskich rankingów. I gimnazjum z Oddziałami Integracyjnymi nr 15 im. Korczaka w Krakowie (Tomek Ślusarczyk) – nieco mniej utytułowana, ale wyróżniająca się szkoła publiczna, łącząca idee integracji z wysokimi wynikami.
W okresie gimnazjalnym rolę taśmy rozbiegowej dla całej szóstki medalistów odegrała Olimpiada Matematyczna Gimnazjalistów, przemianowana potem na Olimpiadę Matematyczną Juniorów (OMG/OMJ). To forpoczta licealnej Olimpiady Matematycznej – od 13 lat dźwiga w górę poziom edukacji matematycznej młodszych nastolatków.
Wszyscy tegoroczni medaliści IMO byli laureatami OMG, zazwyczaj wielokrotnymi, wyjeżdżali na obozy szkoleniowe olimpiady. Radek Żak był cudownym dzieckiem OMG – objawił się po raz pierwszy w V klasie podstawówki i pozostał przez 5 lat. Tomek Ślusarczyk jako jedyny w historii był trzykrotnie głównym laureatem OMG i OMJ. Lista głównych laureatów OMG z roku 2015 wygląda zresztą jak przepowiednia tegorocznego IMO: Baran, Fornal, Trela, Ślusarczyk. A wśród niżej rozstawionych laureatów 12-letni wówczas Radek Żak.
Oczywiście praca wykonana przez ludzi OMG i sprzyjające środowisko w gimnazjach to dwa ważne czynniki, ale nie tylko one przesądziły o sukcesach. Uzdolnienia naszych reprezentantów sprawiły, że w większości przypadków jeszcze w gimnazjum trafili między licealnych olimpijczyków, w ręce mocno wyspecjalizowanych nauczycieli matematyki.
Polski biolog wśród azjatyckich omnibusów
Matematycy nie są w tym roku jedyni. 22 lipca świetne wiadomości nadeszły z Teheranu, gdzie zakończyły się zmagania 29 Międzynarodowej Olimpiady Biologicznej (International Biology Olympiad, IBO). Nasza reprezentacja przywiozła stamtąd cztery medale – złoty, dwa srebrne i brązowy. Czteroosobowej drużynie udało się poprawić świetny wynik z ubiegłego roku, gdy podczas IBO 2017 na angielskim Uniwersytecie Warwick Polsce przypadły 3 srebra i brąz. Tegoroczny wynik medalowy polskiej reprezentacji jest najlepszy od 17 lat.
Najlepszym biologiem w naszej ekipie został Paweł Tyrna z Liceum Ogólnokształcącego Towarzystwa Szkolnego im. Mikołaja Reja w Bielsku-Białej. Po podsumowaniu wyników Paweł znalazł się na bardzo wysokiej ósmej pozycji. Jest w związku z tym jedynym zawodnikiem spoza Azji w pierwszej dziesiątce IBO. Bo wśród biologów, zupełnie tak jak wśród matematyków, azjatyccy uczniowie stanowią klasę sami dla siebie i dominują na listach wycięzców.
Srebrne krążki dla Polski zdobyli Kacper Ludwig z II Liceum Ogólnokształcącego w Wałbrzychu (73 miejsce) i Jaromir Tomasik z I Liceum Ogólnokształcącego im. Marcina Kromera w Gorlicach (75 miejsce). Brązowy medal i 91 miejsce wywalczył Jaromir Hunia z I Liceum Ogólnokształcącego im. Króla Władysława Jagiełły w Dębicy.
Wyjątkowe spotkania
Międzynarodowa Olimpiada Biologiczna jest organizowana od roku 1990. W tym sezonie do Teheranu przyjechało 261 zawodników z 71 krajów świata. Znakomity występ naszych reprezentantów cieszy tym bardziej, że są to wyjątkowo trudne i dobrze obsadzone zawody, wszechstronnie sprawdzające wiedzę i praktyczne umiejętności, wykraczające daleko poza programy szkolne. Zawodnicy uczestniczą w trzech seriach prób laboratoryjnych, gdzie muszą między innymi wykazać się biegłością w przeprowadzeniu zwierzęcej sekcji, zaliczają też dwa trzygodzinne egzaminy teoretyczne.
Olimpiada jest pretekstem do spotkania z rówieśnikami o podobnych pasjach i zainteresowaniach z całego świata. Tak o tych towarzyskich walorach IBO pisał w zeszłym roku Jaromir Hunia: „W kampusie uniwersyteckim Warwick znaleźliśmy się w innym świecie. Utworzył się tam bowiem osobliwy ekosystem, złożony z młodych biologów wszelkiej maści. Ludzie o jakże skrajnie odmiennych kulturach byli niezwykle otwarci i przyjaźni, wkrótce więc rozmieszczenie populacji przybrało formę skupiskową. Mogliśmy nawiązać kontakty i przyjaźnie z rówieśnikami z najdalszych krańców świata. Tak jak w nauce nie było tutaj granic, stereotypy i uprzedzenia wobec innych nacji nie miały znaczenia. Każdy wnosił coś ze swoją kulturą, dostając w zamian biologiczny tygiel pełen niebanalnych pomysłów.” Warto na marginesie dodać, że Jaromir Hunia i Paweł Tyrna mieli szanse powtórnie spotkać się w tak dobranym gronie, bo reprezentowali Polskę na IBO po raz drugi z rzędu. Rok temu obaj, jako licealni II-klasiści, wywalczyli srebro.
Te nieudane gimnazja
Dziesiątka naszych olimpijczyków, którzy wracają z IMO i IBO z medalami to dziesięć edukacyjnych historii i zarazem dziesięć różnych szkół gimnazjalnych. Dla olimpijskich medalistów trzy lata spędzone w gimnazjum były czasem krystalizowania się zainteresowań matematycznych lub przyrodniczych, a także czasem smakowania pierwszych sukcesów i porażek. Gdybym chciała tu wyliczyć te sukcesy, potrzebny by był drugi obszerny artykuł. O szkołach matematyków była już mowa. Szkoły biologów są zdecydowanie bardziej zróżnicowane.
Paweł Tyrna kończył gimnazjum Towarzystwa Szkolnego im. Mikołaja Reja w Bielsku-Białej, gdzie uczył się w zespole z obecnym swoim liceum – jego edukacyjna kariera przebiega więc według bardzo skutecznego schematu: sześć lat w jednej dobrej placówce. Pozostali członkowie reprezentacji są absolwentami szkół zlokalizowanych w mniejszych ośrodkach. Jaromir Tomasik kończył gimnazjum z zespole nr 5 im. ks. Jana Twardowskiego w Gorlicach. Kacper Ludwig – gimnazjum w Czarnym Borze w województwie dolnośląskim. Zaś Jaromir Hunia, mieszkaniec Brzostku, chodził do gimnazjum w swojej rodzinnej miejscowości. Jak widać nawet te prowincjonalne szkoły sprzyjały rozwojowi przyrodniczej pasji.
Wróżenie z kuli
Przywoływałam tu dziś poprzedni duży sukces polskich matematyków podczas IMO w roku 1981. Wówczas złoto dla Polski za bezbłędne rozwiązanie wszystkich zadań wywalczył Jarosław Wróblewski. Dziś jest on pracownikiem naukowym Uniwersytetu Wrocławskiego, popularyzatorem matematyki, redaktorem wydawanej własnym sumptem gazetki pod tytułem „Trapez”. Jarosław Wróblewski był w roku 2016 jednym z obrońców Olimpiady Matematycznej Gimnazjalistów, gdy przez niefrasobliwość poprzedniej ekipy MEN konkurs zagrożony był likwidacją. Przywoływałam też Tomasza Cieślę – autora zadania numer 6. Tomasz Cieśla w roku 2011, jako uczeń chorzowskiego LO im. Stefana Batorego, był laureatem krajowej Olimpiady Matematycznej. Teraz uczy studentów na Uniwersytecie Warszawskim i opiekuje się olimpijczykami. Jest współredaktorem gazetki wydawanej przez zespół Olimpiady Matematycznej Juniorów, zatytułowanej „Kwadrat”. Ludzi, którzy kiedyś byli zawodnikami, a dziś pracują na rzecz środowiska olimpijskiego jest znacznie więcej. Należą do tego zacnego grona opiekunowie naukowi podczas IMO 2018 – Andrzej Grzesik z UJ i Michał Pilipczuk z UW, a także Mikołaj Leonarski, który kierował obozem przygotowawczym w Mszanie Dolnej. Jest niezwykle ważne, by tegoroczni medaliści, obdarzeni przecież ogromnym potencjałem, mogli za kilka lat pójść podobną drogą: zostać na polskich uniwersytetach i wychowywać nowe pokolenia olimpijczyków. Rzecz w tym, by stworzyć im dogodne warunki, zachęcić do pozostania na naszych uczelniach. Ważne też, by w porę dźwignąć z zapaści szkoły. Szkoły muszą ma powrót przyjąć na siebie zadanie edukowania uzdolnionych nastolatków zgodnego z ich potrzebami i możliwościami.
Janina Krakowowa