Artykuły

Deforma edukacji. Część III. Wdrażanie.

Problemy lokalowe

Na skutek przebudowy ustroju szkolnego wystąpiły poważne problemy organizacyjne i lokalowe, z którymi boryka się duża część placówek w całej Polsce. Ośmioklasowe szkoły podstawowe powstające na miejsce sześciolatek są na ogół przepełnione i bardzo często muszą pracować na dwie zmiany, łączyć ze sobą klasy, organizować zajęcia w pomieszczeniach do tego nie przeznaczonych, rezygnować – z powodu trudności lokalowych, ale także kadrowych – z prowadzonych dotąd zajęć dodatkowych, kół zainteresowań, zajęć wyrównawczych. Przepełnienie wielu budynków szkolnych odczuwano już w roku szkolnym 2017/2018, we wrześniu 2018 warunki pogorszyły się jeszcze bardziej. W Warszawie w młodych dzielnicach nie wystarcza nauka na zmiany – powołane są do życia filie. W Szkole Podstawowej nr 52 przy ulicy Samarytanki na Targówku we wrześniu 2018 trzecia już filia została w pośpiechu urządzona w baraku na trenie dawnego PGR-u. Po kilku tygodniach wycofano się z tego pomysłu, powodując nowe komplikacje w głównym budynku.

W szkołach, w których udaje się pomieścić uczniów daje się często odczuć brak odpowiednio wyposażonych pomieszczeń. Brakuje pracowni chemicznych, biologicznych i fizycznych, gdzie można prowadzić zajęcia laboratoryjne.

Znacznie lepiej wyposażone są gmachy gimnazjów, szczególnie tam, gdzie budowano je od podstaw, korzystając ze środków unijnych. Obecnie te obszerne i nowoczesne budynki nie są dostatecznie dobrze wykorzystane. Mimo zmiany rejonów szkolnych i tłoku w rozrastających się podstawówkach, większość miejskich rodziców nie zdecydowała się na przeniesienie dzieci do placówek tworzonych w budynkach dawnych gimnazjów (Gazeta Wyborcza: Pierwszaki nie chcą do podstawówek w gimnazjach).

Warto zwrócić uwagę, że – zgodnie z ustawą – aż do roku szkolnego 2021/2022 samorząd na mocy arbitralnej decyzji ma możliwość przeniesienia uczniów po trzeciej klasie do innych szkół, które prowadzi. W praktyce jednak niemal nikt z tego uprawnienia nie korzysta. Próby przeniesienia dzieci bywały torpedowane przez rodziców, którym w okresie promowania reformy minister Anna Zalewska wmówiła, że zmiana środowiska jest dla nastoletnich uczniów zła. Z kolei rodzice najmłodszych dzieci niechętnie posyłają je do nowych szkół podstawowych, wiedząc o kłopotach kadrowych. W gimnazjach nie było przecież nauczycieli nauczania początkowego, trzeba ich dopiero zatrudnić, a to wcale nie jest proste (Gazeta Prawna: Trzecią klasę można będzie przerzucić do innej szkoły).

Kłopoty lokalowe objęły także przedszkola, w których pozostały na kolejny rok sześciolatki, na skutek czego zabrakło miejsc dla trzylatków. W Warszawie w roku 2018 podczas wiosennych zapisów do przedszkoli miejsc nie starczyło dla 2 500 trzylatków. Aby zażegnać kryzys rodzicom proponuje się dowożenie dzieci do innych dzielnic. Zdarza się, że oddziały przedszkolne są tworzone w wygaszanych gimnazjach, a nawet jak w Wilanowie na terenie galerii handlowej.

Trudności lokalowe z biegiem lat uda się przezwyciężyć. W wielu gminach podjęto trud budowy nowych szkół lub rozbudowy starych. Trwa też adaptacja nieużywanych dotąd pomieszczeń, dostawiane są kontenery. Na razie jednak tłok w rozrastających się podstawówkach rzutuje zarówno na warunki, w których uczą się dzieci jak i na jakość kształcenia.

Oto jak sytuację na swoim terenie opisała na profilu Koalicji „NIE dla chaosu w szkole” mieszkanka Krosna:
„W budynku szkoły podstawowej w trzech użyczonych kiedyś salach znajduje się również przedszkole i żłobek. W tym roku [2017/2018] sal lekcyjnych zabrakło. Wyremontowane więc zostały nieużywane od dawna pomieszczenia w suterenach. Z trudem udało się zmieścić siódme klasy. Dla ósmych nie ma już miejsca. Miasto obiecuje przeniesienie żłobka, ale jeśli to się nie uda, przyjście kolejnego rocznika zapowiada początek nauki na zmiany. Na drugą zmianę musiałyby chodzić młodsze klasy, ponieważ mają mniejszą liczbę godzin”

Inny zaniepokojony rodzic we wrześniu 2018 zwracał uwagę Koalicji „NIE dla chaosu w szkole” na nagminne łamanie w przeludnionych szkołach przepisów określających, jak powinno wyglądać pomieszczenie lekcyjne – jak powinno być usytuowane w budynku, jak przestronne i w jaki sposób oświetlone.

Koszty reformy

Ministerstwo Edukacji Narodowej zapewnia, że zapewniło finansowanie zadań związanych z wprowadzaniem reformy edukacji. Dodatkowe środki przekazano samorządom w subwencji oświatowej na rok 2017. 313 mln zł przeznaczono na dostosowanie szkół do reformy – na wyposażenie pracowni, zakup krzeseł, ławek, modernizację toalet. W subwencji na rok 2018 przekazano dodatkowe 148 mln zł. Prócz tego w roku 2017 powstał dodatkowy mechanizm wsparcia finansowego samorządów w czasie wdrażania reformy edukacji z rezerwy 0,4% części oświatowej subwencji ogólnej. Te pieniądze okazały się być jednak niewystarczające. Koszty reformy były znacznie wyższe i obciążyły organy prowadzące. Na dostosowanie budynków szkolnych do reformy Warszawa otrzymała od państwa ok. 3,5 miliona zł, a wydała 20 razy więcej (Rzeczpospolita: Ogromne koszty odpraw dla zwalnianych nauczycieli). Szczegółowe dane na ten temat znalazły się w raporcie „Edukacja w Warszawie w pierwszym roku reformy systemu oświaty”:

W związku z reformą ustroju szkolnego do 10 września 2017 roku m.st. Warszawa poniosło wydatki w kwocie 52,6 miliona złotych, w tym 36,8 miliona złotych na utworzenie pracowni przedmiotowych i doposażenie szkół podstawowych, a 15,8 miliona złotych na przystosowanie budynków gimnazjów do nowych funkcji oraz budowę placów zabaw (Instytut Spraw Publicznych: Edukacja w Warszawie w pierwszym roku reformy systemu oświaty).

W Łodzi na przeprowadzenie reformy Samorząd przeznaczył blisko siedem milionów złotych, otrzymując od MEN-u zwrot pieniędzy w wysokości jedynie 700 tysięcy (Express Ilustrowany: Reforma edukacji kosztowała Łódź 7 milionów złotych). Podobnie obciążone kosztami reformy były samorządy w całym kraju. Według „Rzeczpospolitej” Gdańsk wydał na przystosowanie szkół 8 mln, Bydgoszcz 5,3 mln, Olsztyn 2,8 mln, Szczecin 18 mln a Kraków 6,6 mln zł (Money.pl: Reforma edukacji kosztowała miliony; Miasta chcą pozwać Skarb Państwa). Oto przykłady kosztów przeprowadzenia reformy ponoszonych przez małe samorządy: 3 tys. gmina Kłobuck wydała na zmianę tablic i pieczątek dla szkół, 70 tys. zł na dostosowanie placówek do reformy, około 200 tys. zł na wyposażenie pracowni, około 700 tys. zł na związane z reformą koszty administracyjne i kadrowe z czego w większości na odprawy dla zwalnianych z pracy nauczycieli (Dziennik Zachodni: Reforma oświaty w Kłobucku; likwidują gimnazjum, zmienia się rejonizacja podstawówek). W Świebodzinie na przystosowanie budynków dwóch gimnazjów do potrzeb szkół podstawowych wydano: około 245 tys. zł na remonty pomieszczeń i toalet, około 20 tys. zł na wyposażenie pomieszczeń dla uczniów klas pierwszych, ok. 100 tys. zł na place zabaw dla najmłodszych uczniów (Gazeta Lubuska: Tyle kosztuje gminę reforma oświaty. Świebodzin rozpoczyna niezbędne remonty w szkołach).

Dodatkowych nakładów wymagają odprawy dla nauczycieli i dyrektorów wypłacane w związku z utratą przez nich pracy w likwidowanych gimnazjach. W Warszawie na początku wprowadzania reformy samorząd musiał na ten cel przeznaczyć prawie 2 miliony złotych. Zdecydowanie wzrosła też liczba nauczycieli odchodzących na wcześniejsze emerytury. Gdy Anna Zalewska obejmowała swój fotel na świadczenia kompensacyjnych było 4500 nauczycieli. W maju 2018 liczba wypłacanych świadczeń kompensacyjnych sięgała już 10 000. Wydatki z tego tytułu wzrosły z 95 mln do ponad 200 mln zł (Wyborcza.biz: Przez reformę edukacji Zalewskiej nauczyciele masowo uciekają na wcześniejsze emerytury. Państwo traci na tym podwójnie).