Artykuły

Na wstecznym ku nowoczesności – wadliwy mechanizm edukacji

Na wstecznym ku nowoczesności – wadliwy mechanizm edukacji

Po wdrażanej aktualnie rewolucji w oświacie na poziomie podstawowym i średnim, przyszedł czas na opracowanie nowej ustawy, dotyczącej szkolnictwa wyższego. Wydaje się oczywiste, że kolejne etapy nauki powinny być kontynuacją całościowej koncepcji i służyć osiągnięciu założonych celów edukacyjnych. Niestety, wiele wskazuje na to, że nie dla wszystkich!

Minister edukacji Anna Zalewska wielokrotnie podkreślała, że część zmian wprowadzanych przez reformę edukacji, w tym wydłużenie nauczania w liceum o rok, jest odpowiedzią na skargi rektorów wyższych uczelni. Nie zauważyła już jednak, że nie dotyczyły one złej organizacji struktur szkolnictwa, a wyników egzaminów maturalnych.

Rektorzy o swoich wątpliwościach, dotyczących wprowadzenia reformy edukacji, alarmowali od dawna. Środowiska akademickie złożyły do ministerstwa edukacji wiele negatywnych opinii o ustawach Prawo oświatowe oraz Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo oświatowe, między innymi opinię Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich. Zmiany, wprowadzane przez minister Zalewską, nie pozostaną przecież bez wpływu na dalsze etapy nauczania.

Polski rząd chce noblistów, ale..

W kontekście planowanych reform szkolnictwa wyższego, minister Jarosław Gowin zwraca uwagę na konieczność dofinansowania nauki. Jednak niewiele to pomoże, jeśli wcześniej zostanie zdemontowany system szkolnictwa podstawowego oraz średniego.

Prof. Jan Szmidt, rektor Politechniki Warszawskiej, przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP), mówi: „Jesteśmy końcowym elementem systemu. To jak z dobrym sprzętem audio – w środku może dziać się wiele rzeczy, ale dla odbiorcy najważniejszy jest efekt. Dobry sprzęt musi finalnie wyciszyć szumy, wyostrzyć to, co wartościowe. Tak powinny działać na młodego człowieka studia wyższe. To my nadajemy mu ostateczny szlif i nie jest nam wszystko jedno, jakich absolwentów szkół średnich dostaniemy. Decydujemy, czy z młodego człowieka będzie dobry inżynier, politolog czy lekarz. Musimy wybrać najlepszych do tych ról”.

Jedno jest pewne. Wszystkie etapy kształcenia mają znaczenie dla edukacji młodego człowieka, niezależnie od tego, czy zależy nam na znakomitych fachowcach, rzemieślnikach, czy też naukowcach na światowym poziomie. W dalszej rozmowie z Justyną Suchecką, dla „Gazety Wyborczej”, prof. Szmidt punktuje pośpiech przy tworzeniu nowych podstaw programowych, brak integracji pomiędzy przedmiotami oraz brak rzeczywistych konsultacji przygotowywanych zmian. Również kwestię powrotu do starego systemu nauczania uznaje za niepokojącą – świat się rozwija w niespotykanym dotychczas tempie. Rozwiązania, funkcjonujące dobrze dwadzieścia lat temu, nie przystają do współczesnych potrzeb. Prof. Jan Szmidt stwierdza: „Można powiedzieć: cofnijmy się, skoro to był dobry system. Tylko że on był dobry dla tamtego świata. Cofanie się do tego modelu w sensie organizacyjnym wydaje się mało roztropne, bo nie wnosi nic nowego.”

Dwa kroki wstecz

Reforma edukacji to duże wyzwanie dla uczelni. Możliwe, że będą musiały powrócić do przeprowadzania egzaminów wstępnych. Np. aby zdać maturę z matematyki w roku 1971, należało przystąpić do rozwiązania 3 spośród 5 zaproponowanych zadań. Obecnie umiejętności sprawdza się podczas egzaminu maturalnego na poziomie podstawowym, składającego się z 30 pytań, natomiast matura rozszerzona odpowiada egzaminowi wstępnemu na studia.

W opinii KRASP czytamy: W projekcie (przyp. red. Prawo oświatowe oraz Przepisy wprowadzające ustawę Prawo oświatowe) znalazł się też przepis, który jest istotnym zagrożeniem dla systemów rekrutacyjnych szkół wyższych. Planuje się wprowadzenie 30-procentowego progu zdawalności z przedmiotu dodatkowego. […] trzeba pamiętać, że funkcja tego czwartego egzaminu jest zupełnie inna niż trzech pierwszych, zawartych w części obowiązkowej, gdzie taki limit obowiązuje.

Część obowiązkowa, jednakowa dla wszystkich, rozstrzyga, czy osoba zdająca spełnia podstawowe wymagania do podjęcia studiów. Część dodatkowa ma ocenić, w jakim stopniu dana osoba jest przygotowana do podjęcia studiów. Ten egzamin ma w szczególności za zadanie rozwarstwić górną stawkę absolwentów tak, by umożliwić prawidłową rekrutację na kierunki bardzo oblegane. Dodanie proponowanego progu spowoduje oczywiście znacznie niższą zdawalność matury, która dziś jest na poziomie około 80 proc. Obawiamy się, że polityczną reakcją na niską zdawalność będzie decyzja o obniżeniu wymagań egzaminacyjnych dla przedmiotów zdawanych na poziomie rozszerzonym. W efekcie maturę rozszerzoną z matematyki zda na wynik maksymalny nie paręset osób w skali kraju, lecz kilka tysięcy. Co w takiej sytuacji będą miały czynić komisje rekrutacyjne kierunków obleganych przez najlepszych kandydatów, jak np. informatyka na Uniwersytecie Warszawskim lub wydziały lekarskie na uniwersytetach medycznych? Wszyscy kandydaci będą spełniali wymagania w stopniu maksymalnym, a ich liczba będzie kilka razy większa niż liczba miejsc”.

Proces zmian na poziomie szkolnictwa wyższego już się rozpoczął. Od stycznia obowiązują nowe zasady finansowania, które nie promują masowości studiów, lecz stawiają na ich wysoki poziom. Zmiana wydaje się bardzo korzystna, jednak inwestycja na tym etapie wydaje się zbyt późna, jeśli już na początku edukacji nie dajemy dzieciom szans na zdobycie kompletnej wiedzy. W sytuacji, kiedy uczelnie wyższe starają się doścignąć standardy europejskie, MEN skraca czas nauki podstawowej, akceptuje braki i błędy w podstawach programowych, zmniejsza liczbę godzin nauczania przedmiotów rozszerzonych w liceach. To kolejny przykład, pokazujący niekompetencję minister Anny Zalewskiej oraz jej nieumiejętność przewidywania skutków własnych działań.