Szkoły nie są z gumy
W przyszłym roku do szkół średnich ruszy 730 tys. uczniów.
To dwa razy więcej niż dotychczas. Strach się bać!
Kiedy w czerwcu 2016 roku minister Anna Zalewska przedstawiała założenia zaplanowanej przez jej resort reformy, pojawiło się wiele pytań i wątpliwości. Jedną z takich kwestii stał się problem kumulacji roczników podczas rekrutacji do szkół ponadpodstawowych w 2019 roku. O miejsce do wymarzonych placówek będzie wtedy walczyć ponad 720 tysięcy dzieci z roczników 2003-2005, które obecnie są uczniami siódmych klas szkół podstawowych i drugich klas gimnazjów. Temat ten był podnoszony przez „Koalicję NIE dla chaosu w szkole” już od momentu ogłoszenia szczegółów reformy.
Od kwietnia 2017 roku Koalicja nieustannie monitorowała sytuację w polskich szkołach, a na swojej stronie internetowej i na profilu FB informowała o problemach związanych z wdrażaniem zmian. Czarne przepowiednie Koalicji, niestety, sprawdzają się. Ministerstwo bagatelizuje problem kumulacji roczników, manipuluje danymi i udziela wymijających odpowiedzi bez podawania szczegółów. A nam zależy właśnie na konkretach.
Szkoły nie są z gumy! Nie zwiększą magicznie liczby miejsc i sal lekcyjnych. Nie ma szans na to, że najlepsze licea stworzą po dwie klasy o tym samym profilu dla uczniów w różnym wieku i dla dwóch różnych podstaw programowych. Szkoły ponadpodstawowe będą przepełnione, a część z nich będzie musiała wprowadzić dwuzmianowość. Nawet jeśli zostałyby utworzone podwójne profile lub szkoły z dwuzmianowością pozostaje kwestia tego, kto by uczył dzieci. W podstawówkach etaty dopełnili nauczyciele likwidowanych gimnazjów. Obecnie zatrudnionych w liceach nie wystarczy! Co więcej nauczyciele będą uczyć według dwóch różnych podstaw programowych z całkowicie odmiennych podręczników.
Teoretycznie wszyscy uczniowie będą w pierwszej klasie. Praktycznie będzie różnić ich wszystko. Do wyścigu o miejsca w upragnionych placówkach staną szesnasto-, piętnasto- i czternastolatki, uczące się wcześniej według innych podstaw programowych i zdające dwa odmienne typy egzaminów (egzamin gimnazjalny i egzamin ósmoklasisty). Konkurencja będzie zabójcza, a mimo to minister Zalewska uspokaja, że miejsce w szkole znajdzie się dla każdego. Ale czy będzie to ta szkoła, o której marzyli, którą wybrali?
Pani minister niewątpliwie chciałaby, aby rzesze uczniów zasiliły szkoły branżowe, które miały być jednym z flagowych produktów reformy. Jednak dzieci chciałyby spełniać swoje ambicje, a nie ambicje państwa.
Uczniom obecnych klas siódmych już raz podcięto skrzydła, zmuszając ich do zmiany planów, kiedy zaledwie kilka miesięcy przed rozpoczęciem nauki w wybranych przez siebie gimnazjach dowiedzieli się, że pozostaną w szkołach podstawowych na kolejne dwa lata. Musieli zrezygnować z marzeń o klasach plastycznych, muzycznych, sportowych, dwujęzycznych. Czy ten sam zawód ma spotkać ich po raz drugi? Czy będą zmuszeni do uczęszczania do słabych szkół, bo tylko tam będzie miejsce na stworzenie większej liczby klas? Nastolatki z obecnych drugich klas gimnazjów aż do zeszłego roku nie miały pojęcia o tym, że będą musiały walczyć o miejsca w wybranych szkołach z podwójną liczbą osób. Dlaczego i one muszą ponosić bezpośrednie konsekwencje źle przygotowanej i forsowanej reformy?
Petycja Koalicji NIE dla chaosu w szkole jest reakcją na wątpliwości i obawy rodziców oraz dzieci ze skumulowanego rocznika; jest apelem do MEN: domagamy się, aby minister Zalewska zobowiązała kuratoria do przekazania informacji o liczbie i profilach klas dostępnych dla tych uczniów przed 1 września 2018 roku. Takie dane ułatwią im podjęcie sensownej decyzji, dotyczącej ich dalszej edukacji, a szkołom pomogą w przeprowadzeniu transparentnej rekrutacji.
Judyta Rudnicka
Nauczycielka języka angielskiego w szkole podstawowej