Artykuły

Czy matematyka pozostanie specjalnością młodych Polaków?

CZY MATEMATYKA POZOSTANIE SPECJALNOŚCIĄ MŁODYCH POLAKÓW?

Inwentaryzując szkody, jakie polskiej szkole wyrządziła nieprzemyślana i wdrażana w szaleńczym pośpiechu reforma, zapominamy często o grupach uczniów o specjalnych potrzebach edukacyjnych. Tymczasem dla nich konsekwencje destrukcji istniejącego sytemu będą szczególnie bolesne.Chodzi o dzieci z niepełnosprawnościami i trudnościami w nauce, ale także dziewczynki i chłopców z uzdolnieniami i ambicjami naukowymi. Sytuacja tej ostatniej grupy uczniów zmieniła się na lepsze po powołaniu do życia sieci państwowych gimnazjów oferujących naukę w profilowanych klasach. Po ukończeniu sześcioletniej podstawówki uczniowie ci mogli rozwijać się we właściwym dla siebie tempie pod okiem nauczycieli wyspecjalizowanych w pracy z takimi jak oni. Teraz publiczna szkoła ponownie spycha te ambitniejsze dzieci na margines i odracza pracę z nimi o dwa lata, do zakończenia VIII klasy. Ktoś, kto myśli, że te dwa lata nie znaczą wiele, głęboko się myli.

Pod skrzydłami wyjątkowej olimpiady

W czasie, gdy zaczęły powstawać profilowane gimnazja, o interesy nastolatków zainteresowanych naukami ścisłymi zaczęli dbać organizatorzy Olimpiady Matematycznej Juniorów (OMJ), jeszcze półtora roku temu znanej pod nazwą Olimpiady Matematycznej Gimnazjalistów. Ten ogólnopolski konkurs, adresowany do uczniów gimnazjów i starszych klas szkoły podstawowej, w odróżnieniu od słusznie krytykowanych konkursów kuratoryjnych, stanowi opokę, na której dużo udało się zbudować.

W OMJ wszystko jest przemyślane i dopracowane. Harmonogram ukazuje się w początku wakacji, 1 września pojawiają się zadania etapu domowego, co mobilizuje uczniów i nauczycieli do nadprogramowej pracy zaraz po zakończeniu wakacji. W końcu września odbywa się test, który jest majstersztykiem, bo niemal bezbłędnie wyłania z kilkunastu tysięcy uczestników małą grupę najlepszych z najlepszych. Wyniki testu i zadania domowe składają się na punktację I etapu. Dwa kolejne etapy to gwiaździsty zjazd uczestników i okazja do spotkań ze sobą, a także ze starszymi kolegami z liceów. Bo w organizację II i III etapu OMJ angażują się wolontariusze – uczestnicy poprzednich edycji Olimpiady. Zadania są oczywiście trudne, a poprzeczka stoi wysoko. Ale same zawody nie są wyścigiem z czasem, jak podczas konkursów kuratoryjnych, liczą się umiejętności, talent i doświadczenie w rozwiązywaniu niestandardowych zadań.

Start w OMJ to dla wielu uczniów ważny cel. Nie tylko dlatego, że finalistom przysługuje pierwszeństwo podczas rekrutacji do szkół średnich. Równie istotny jest prestiż związany z uczestnictwem w Olimpiadzie, a także wyjątkowa nagroda główna w postaci udziału w obozie matematycznym dla laureatów. OMJ gromadzi wokół siebie nie tylko uczniów, ale i nauczycieli. Dla wielu „belfrów” Olimpiada stanowi zachętę do nadprogramowej pracy, sposób na weryfikację własnych osiągnięć, źródło inspiracji i platformę wymiany doświadczeń. Pozyskiwaniu nowych nauczycieli służą towarzyszące konkursowi wykłady i szkolenia dla opiekunów zawodników. Niezwykle pomocne – dla uczniów i nauczycieli – są publikacje OMJ – zestawy zadań i własna gazetka.

Droga do sukcesu

Nie da się ukryć, że działania organizatorów OMJ na najpodatniejszy grunt trafiały w wyspecjalizowanych gimnazjach. Szczególnie w tych, w których powołano do życia klasy dla uczniów zainteresowanych matematyką. Jeśli w takiej klasie pojawił się zaangażowany i kompetentny nauczyciel, szybko przychodziły sukcesy. Te sukcesy zachęcały do wysiłku uczniów z kolejnych roczników. 14- i 15-latkowie nie tylko błyszczeli w OMJ, ale stawali się coraz bardziej widoczni podczas eliminacji do licealnych olimpiad – matematycznej i informatycznej. Najlepsi te olimpiady wygrywali, a nawet wyjeżdżali na zagraniczne konkursy.

Demontaż gimnazjów oznacza, że ten nieźle działający system przechodzi do historii. Szkoły znane z ponadprzeciętnych wyników przeznaczono do likwidacji w pierwszej kolejności i zadbano, by nie odrodziły się jako podstawówki. Nauczyciele, którzy przez ostanie kilkanaście lat udoskonalili swoje metody pracy z uzdolnionymi uczniami w wieku gimnazjalnym – także w oparciu o doświadczenia i podpowiedzi OMJ – teraz tracą miejsca pracy i odchodzą. Rzecz jasna, nie grozi im bezrobocie. Biją się o nich licea i szkoły niepubliczne, a dobrze poinformowani rodzice skłonni są płacić im duże pieniądze za korepetycje. Ale uczniowie z uzdolnieniami matematycznymi z gorzej sytuowanych rodzin nie mogą już po szóstej klasie liczyć na opiekę i wsparcie. Zamykają się przed nimi wrota sławnych zespołów szkół, w których prócz świetnej kadry i autorskich programów były często dodatkowe udogodnienia – internat i system stypendialny.

Grupa wolontariuszy po zakończeniu II etapu OMJ
Grupa wolontariuszy po zakończeniu II etapu OMJ. Widoczni na zdjęciu warszawscy licealiści są byłymi uczestnikami Olimpiady. Nie tylko pomagają przy organizacji konkursu, ale także na terenie swojej szkoły przygotowują do startu młodszych kolegów z gimnazjum. Ich też, rok i dwa lata temu przygotowywali starsi koledzy. Ta niezwykle wartościowa współpraca między rocznikami licealnymi i gimnazjalnymi zakończy wraz z wdrożeniem reformy. Zdjęcie pochodzi z profilu fb OMJ.

Szczecin – ucieczka spod stryczka

Wróćmy na chwilę do tegorocznej Olimpiady Matematycznej Juniorów i spójrzmy na opublikowane 8 lutego wyniki II etapu. Do zawodów rozegranych 13 stycznia dopuszczono 1216 uczniów z całej Polski. Zadania były stosunkowo trudne, o czym świadczy dość niski próg i krótsza niż w latach minionych lista dopuszczonych do udziału w finale, złożona z 127 nazwisk. Tradycyjnie już na tej liście łatwo dostrzec szkoły, które prowadzą szczególnie skuteczną edukację matematyczną. W tym roku największą liczbę finalistów mają oddziały gimnazjalne VIII LO im. Władysława IV z Warszawy (10 uczniów z awansem). Na drugim miejscu znalazły się Szkoła Podstawowa nr 6 ze Szczecina (pod tą zmienioną nazwą kryje się Gimnazjum nr 16 przy sławnym XIII LO) i klasy gimnazjalne przy XIV LO Staszica z Warszawy (w obu przypadkach po 6 uczniów w finale). Dalej jest Gimnazjum Akademickie z Torunia (5 finalistów). Po 4 finalistów mają dwie szkoły warszawskie – CXXII LO im. Domeyki (dawne Gimnazjum nr 77) i CLV LO Bohaterek Powstania Warszawskiego (dawna Twarda), III LO Marynarki Wojennej z Gdyni, Gimnazjum nr 49 przy LO Polonii Belgijskiej we Wrocławiu, oraz jedyna wysoko rozstawiona szkoła niepubliczna – Prywatne Gimnazjum i Liceum Królowej Jadwigi z Lublina.

Co można powiedzieć o tych dziewięciu wyjątkowych szkołach? Dość łatwo znajdziemy dla nich wspólny mianownik. Wszystkie działają w zespołach z liceami. Wszystkie zatrudniają wybitnych nauczycieli matematyki, mają klasy z rozszerzonym programem, wypracowały sobie autorskie metody pracy, prowadzą świetne kółka i wyjazdowe cykle warsztatów. W kraju, gdzie dba się o edukację, te szkoły byłyby chlubą i dumą, a urzędnicy ministerialni głowili by się, jak ich metody pracy upowszechnić. Ale nie u nas. My te szkoły „wygaszamy”. Z 12–14-latkami będzie pracowała już tylko prywatna szkoła Królowej Jadwigi z Lublina, bo szkołom niepublicznym minister Anna Zalewska pozostawiła swobodę w dokonywaniu przekształceń. Drugi wyjątek stanowi szkoła ze Szczecina. Uratowano ją z pożogi, odmawiając tego samego kilkudziesięciu bliźniaczo podobnym szkołom publicznym rozsianym po Polsce.  Ministerstwo Edukacji Narodowej zezwoliło na uruchomienie w miejsce dotychczasowego gimnazjum nr 16 klas VII i VIII na identycznych zasadach – z takim samym rozszerzonym programem, z konkursowymi zasadami naboru, a nawet z dotychczasowymi mundurkami.

Ten wyjątek – de facto utrzymanie przy życiu gimnazjum – został uczyniony z prozaicznej przyczyny. W szczecińskim XIII LO zatrudniony jest odpowiedzialny za wdrażanie reformy wiceminister Maciej Kopeć. Najwidoczniej jest on świadom, ku czemu zmierza dzieło, któremu poświęcił ostatnie dwa lata życia. Macierzystą szkołę zdołał wyjąć spod prawa, które sam ustanowił. Ten z pozoru drobny fakt pokazuje, jak cyniczną grę prowadzą z nami architekci reformy systemu edukacji.

Janina Krakowowa